sobota, 1 marca 2014

Rozdział drugi

-Przepraszam cię za nią, jak zwykle ma niewyparzoną buźkę!- fuknęła na Mollie z wyrzutem, patrząc karcącym wzrokiem.- Dziecko za dużo bajek się naoglądało i porównuje życie do jednej z nich. -skrzywiła się, kręcąc z dezaprobatą głową.
-Jest słodka, naprawdę.-Ponowił swój śmiech i kucnął przed nią.- Masz śliczną siostrę, z przyjemnością zostanę jej mężem. - szepnął do Mollie i puścił do niej oczko, na co mała się słodko roześmiała. Katie przewróciła oczami i już miała otworzyć usta, by się pożegnać, gdy Kevin ubiegł ją w słowach.- Muszę iść, ale mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy. -powiedział zalotnie, pogłaskał Mollie po głowie i pocałował Katie w rękę, udając dżentelmena. Katie ponownie przewróciła zirytowana oczami, a Mollie zrobiła słodkie: "ohh", jak to robi publiczność w telewizji. We dwoje wybuchnęli donośnym śmiechem, następnie Kevin oddalił się w swoim kierunku, machając jeszcze na pożegnanie dziewczynom.
-Przysięgam, ja Cię kiedyś zamorduję!- fuknęła, ale po chwili twarz jej złagodniała, gdy zobaczyła w oczach małej łezki. - Przepraszam, żartowałam! -dodała pospiesznie i przytuliła ją do siebie mocno. Westchnęła. Odkąd ojciec je zostawił, dziewczynka zrobiła się bardzo wrażliwa. Byle sprzeczka z siostrą od razu wywoływała u niej płacz, a nawet histerie. Ciągle żyła w strachu, że siostra również ją zostawi, jak ich ojciec. Na początku nawet przepraszała, mówiąc, że to jej wina. Katie wtedy spędzała całe dnie by jej tłumaczyć jak okropnym człowiekiem był ich ojciec i że ona nigdy jej nie opuści. Niestety, wszystko miało ulec zmianie w najbliższym czasie, a Katie miała zrozumieć, że obietnice nie są nic warte, bo czasami los stawia nas pod murem i nie mamy innego wyjścia, jak tylko je łamać, nawet jeśli one w późniejszym czasie mają łamać serca.
Dziewczynki spędziły resztę dnia bawiąc się na placu zabaw i zajadając się lodami. Gdy wieczorem wróciły, zjadły kolację, wykąpały się, a Katie poczytała swojej małej księżniczkę bajkę o życiu jakim kiedyś marzyły, o życiu, jakim obiecała im mama, a jakie dostały tylko po części. Później to już nie było życie, to był istny koszmar. A to dopiero nic w porównaniu z życiem, jakie czeka ich w najbliższym czasie.
Rano, gdy zadzwonił budzik Katie włączyła funkcję drzemki. Dziś szkoła- to ją przerażało. Nienawidziła do niej chodzić, czuła się tam samotna. Jej charakter nie pozwalał jej na nawiązywanie żadnych znajomości, zawsze czuła się odrzucona, byla odludkiem, a ludzie patrzeli na nią jak na przybysza z innej planety. To dziwne, gdy rozmawiała z niektórymi ludźmi, mogła mówić bez przerwy. Ale tu, w szkole trudno jej było wypowiedzieć choćby jedno, składne zdanie które by kogokolwiek zainteresowało. Nie miała nawet swojego zdania, robiła wszystko to, co jej kazano, przez co często była wykorzystywana. Ale nie narzekała. Katie nigdy nie narzekała, zawsze przyjmowała od życia to, co jej dawało. Gdy próbowała ponownie zasnąć, do jej łóżka wskoczył mały potworek.
-Katie, Katie, wstawaj, musisz zaprowadzić mnie do szkoły! -piszczała dziewczynka, skacząc po łóżku jak oszalała. Katie tylko wydała z siebie jęk i z rozpaczą malowaną na twarzy wygrzebała się z łóżka, po czym złapała Mollie w locie i zrobiła jej samolot. Mała zaczęła się śmiać, na co Katie położyła ją na pościeli i zaczęła gilgotać. Mollie wyrywała się, wywijała, szarpała i nie mogła przestać się śmiać. -To za tą pobudkę, potworku!-zaczęła krzyczeć Katie również śmiejąc się. Mollie, w przerwach od śmiechu prosiła ją, by przestała, co ją tylko jeszcze bardziej motywowało. Zemsta jej słodka- pomyślała. Jednak budzik ponownie zadzwonił, gdy wcześniej ustawiła go na drzemkę, przypominając o tym, że się gdzieś spieszą. Przestały się wygłupiać i poszły do pokoju Mollie, by ją przebrać, uczesać i by mała umyła zęby. Gdy już to zrobiła, to Katie przygotowała jej śniadanie. Podczas gdy dziewczynka je spożywała, wbiegła po schodach na górę by się naszykować do szkoły. Nie miała ochoty na jedzenie, ona nigdy nie miała ochoty. Zawsze uważała, że je wystarczająco, bo jest zbyt gruba i dlatego do tej pory jest sama i musi się męczyć ze swoim życiem w pojedynkę. To była bzdura, tak naprawdę była wysoką, szczupłą blondynką o ciemnej karnacji, jednym słowem: była prześliczna. Jednak jej nieśmiałość nie pozwalała na głębsze uczucia, a nawet jeśli wykluczyć nieśmiałość, jej lęk przed bliskością jej na to nie pozwalał. Obserwując związek swoich rodziców zdążyła się tak zniechęcić do związków, że głowa mała. Jednak brakowało jej miłości. Szczególnie, gdy leżała w pustym, dużym łóżku, przytulając do siebie poduszkę. Gdy chciała z kimś porozmawiać, bo rozwalało ją coś od środka. I tutaj nawet nie jest mowa o chłopaku, może potrzebowała tylko przyjaciółki. Chociaż jednej. Albo mamy. Niestety, musiała radzić sobie sama.
Zeszła na dół i już chciała powiedzieć Mollie, by się zbierała, bo się spóźnią, gdy zobaczyła dziewczynkę stojącą nad tostami, z rączkami założonymi na biodrach.- Nie wywiniesz się tak łatwo!- zapiszczała Mollie i wskazała na tosty. Odsunęła krzesło od stolika, podeszła do Katie, chwyciła ją za dłoń i przyciągnęła do stolika. Pchnęła ją na krzesło. -Jedz. I szybko, nie chciałabym się znowu spóźnić, pani już krzywo na mnie patrzy. -zaskomlała, na co Katie się roześmiała. Ona ma faktycznie 6 lat, czy coś mi się pomyliło?-pomyślała, nie mogąc uwierzyć w to, jak bardzo musiały szybciej dorastać przez sytuację w jakiej ich postawiono.
-Ale Mollie, ja zjem w szkole!- wyjęczała Katie, patrząc z obrzydzeniem na postawiony przed sobą talerz.
-Kłamczucha! Pinokio byłby z ciebie dumny! -krzyknęła Mollie i usiadła na przeciwko. -Nie wyjdziemy stąd póki nie zniknie wszystko z Twojego talerza. -wysepleniła swoim pełnym, beztroskim głosem dziecka, powtarzając regułkę zapoczątkowną przez ich mamę.
-Dobrze mamo, już zjem! -odkrzyknęła Katie i zaczęła jeść kanapki. Gdy już skończyła włożyła talerz do zlewu. Mollie spojrzała na zegarek wiszący na ścianie. -No to ładnie, bo jest już dwudziesta szósta i na pewno się spóźnię! -krzyknęła sflutrowana i założyła ręcę, udając obrażoną. -Mollie, kochanie, jest siódma trzydzieści i jestem pewna, że będziesz na czas. -Zaśmiała się, całując ją w czubek głowy. Wzięła zarówno swój jak i jej plecak, złapała ją za rączkę i ruszyły do wyjścia.
-Katie, a wiesz co? A Brian ciągle mnie ciągnie za włosy, chyba się zakochał dureń czy coś! -wyjęczała, na co Katie się roześmiała, szturchając ją w ramię.-Mollie! Po pierwsze-słownictwo, młoda damo! Po drugie- tak, to musi być prawdziwa miłość. -chichocząc, zamlaskała, udając zniesmaczenie. Mollie również dołączyła do niej ze śmiechem. Gdy już doszły pod zerówkę, pożegnały się. Katie dała Mollie całusa w policzek, po czym ona się w nią wtuliła i wyszeptała słodkie: "Dziękuję, próbujesz być najlepszą mamą na świecie." Katie w oczach zebrały się łzy, zamknęła je, by nie wypłynęły. Mollie odsunęła sie od niej, również pocałowała ją w policzek i pobiegła bawić się z innymi dziećmi. Katie przez chwilę jeszcze tak kucała, próbując się zebrać, po czym sama ruszyła w kierunku swojej szkoły.
Już na wejściu przytwitały ją plotki, szmery, szepty i śmiechy. Nie cierpiała tego miejsca, nie cierpiała uchodzić za dziwaka. Czuła, jakby wszyscy wszystko o niej wiedzieli, jakby widzieli jej zepsute wnętrze, jej potwory w głowie i znali każdy zakamarek jej cuchnącego życia. Przełknęła ślinę i podreptała w kierunku swojej szafki. Wyjęła z niej książki i gdy ją zamykała, zza drzwiczek wyłonił się nikt inny jak...Kevin, opierający się o szafki, uśmiechnięty od ucha do ucha z tym swoim cwanym pewniakiem w oczach.
_________________________________________
Tego chyba nawet nikt nie czyta no ale cóż innego mogłabym zrobić.

3 komentarze:

  1. Jeju,świetne ;* nie mogę doczekać się nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. przeczytałam i jest świetne twoje opowiadanie :)
    nie moge sie doczekać następnego rozdziału :P

    Byłbym wdzięczna jeśli byś mnie informowała o nowych rozdziałach na tt, jeśli nie to okej :P
    @_trolus_

    PS:Zeby mieć więcej czytelników może reklamuj bloga?Spamuj na innych blogach.Zgłoś się do jakiegoś katalogu czy coś :)

    OdpowiedzUsuń