-Dzień Dobry, pani Montgomery. Ja przyszłam po Mollie. -powiedziałam udając swobodę, choć tak naprawdę gotowałam się już ze złości i strachu. Gdyby serce mogło pęknąć ze strachu, już dawno pani Katrin i ja musiałybyśmy zbierać moje z podłogi.
-Och, przecież pani siostrzyczkę zabrał wujek. Mówił, że jest pani o tym poinformowana, a z racji tego, że była bardzo zajęta jakimiś problemami szkolnymi nie jest pani w stanie przyjść po dziewczynkę. -Powiedziała naturalnie, zbierając zabawki z podłogi.
Czułam, jak tracę grunt pod nogami. Jednak w ostatniej chwili czujna nauczycielka chwyciła mnie pod ramię, chroniąc tymczasem przed upadkiem.
-Wszystko w porządku? -zapytała przerażona i zaniepokojona.
-Tak...znaczy...nie...ale...Mollie nie ma wujka, żadnego. -wydyszałam, próbując złapać oddech którego mi teraz tak bardzo brakowało. Serce podeszło mi do gardła, naprawdę. Ze strachu zaczynałam tracić kontakt z rzeczywistością.
-Proszę się uspokoić, ja... -zaczęła, jednak nie dałam jej dokończyć. Błyskawicznie odzyskałam siły i postanowiłam działać.
-Uspokoić?! Proszę mi nie mówić, że mam się uspokoić, kiedy ktoś właśnie porwał mi mój sens życia z Z E R Ó W K I -przeliterowałam ostatnie słowo dając jej do zrozumienia, że to wszystko wina wychowawczyni. -Co pani sobie myśli?! Ja to zgłoszę do odpowiednich ludzi! Jak tak można! Nie zna pani człowieka, a pozwala mu zabrać pani podopieczną! Niech pani choć trochę pomyśli! To przez panią moja mała siostrzyczka może być teraz w niebezpieczeństwie! -zaczęłam wymachiwać rękoma, ukazując moją złość, frustrację i bezsilność.
-Ja...przepraszam...Mollie powiedziała, że go zna i pani również...że jest dobry...ja...boże, przepraszam. -wydukała, będąc bliska płaczu i histerii. Ale w tej chwili nie obchodziło mnie ani to co do mnie mówi ani jej uczucia.
-Zapłaci mi pani za to, a jeśli coś jej się stanie, to ja przysięgam, zabiję panią! -krzyknęłam przez zęby, po chwili nabierając łapczywie powietrze do płuc. -Jak wyglądał? -zapytałam już nieco spokojniej, jednak nadal ostro.
-Młody, przystojny, uśmięśniony, w pani wieku mniej więcej! -Gdy to usłyszałam zapaliła mi się czerwona lapmka.
-Policzę się z panią później. -odparłam mimochodem i wybiegłam z klasy, kierując się do wyjścia. Wyjęłam telefon i weszłam w smsy, wybierając numer Kevina z którego ostatnio pisał. Już miałam nacisnąć zieloną słuchawkę, gdy do moich nóg się "coś" przykleiło.
-Katie, Katie! -piszczała dziewczynka, tuląc się do niej.
Otworzyłam szeroko oczy, po chwili, gdy dotarło do mnie, że przede mną stoi Mollie cała i zdrowa kucnęłam i zaczęłam ją całować i mocno przytulać. -Boże, tak się bałam! -wyszeptałam, zaczynając płakać. -Nie płacz, proszę. -powiedziała ze spokojem Mollie i pogłaskała mnie po włosach. W tym momencie wstałam, wytarłam łzy, zmarszczyłam gniewnie brwi i popatrzyłam na nią ostrym wzrokiem. -Gdzieś Ty była?! -zapytałam jeszcze bardziej wyostrzonym tonem, na co dziewczynka się skuliła jak mały kotek. I wtedy odezwał się Kevin, którego wcześniej nie zauważyłam będąc tak zajęta radością ze spotkania.
-Przepraszam, to moja wina. Powinienem był cię uprzedzić, miałem to zrobić, ale myślałem, że zdążymy się wyrobić z zabawą zanim przyjedziesz. Wybacz. -powiedział delikatnie się uśmiechając. W tej chwili miałam ochotę rzucić się na niego i wydrapać mu te jego piękne oczęta. I właśnie to zrobiłam, rzuciłam się na niego z łapami.
-Ty debilu, ty nawet nie wiesz jak ja się bałam! -zaczęłam wrzeszczeć, waląc go pięścią po klatce piersiowej.
-Hej, hej, wojowniku, uspokój się. -zaczął zszokowany moją reakcją, przyrzymał mi dłonie i przytulił mnie delikatnie do siebie. I wtedy poczułam jego cudowny zapach. Pachniał tak wspaniale, piękne i...zaraz, to nie o tym powinnam myśleć.
-Puszczaj. -wysyczałam i odepchnęłam go od siebie. -Tym razem nie zgłoszę tego na policję, ale daję ci ostrzeżenie. Jeśli jeszcze raz zbliżysz się, dotkniesz lub skrzywdzisz moją Mollie, to gorzko tego pożałujesz. Odpierdol się ode mnie i od niej, od nas! Rozumiesz? Nie chcę Cię więcej przy nas widzieć! -bąknęłam, złapałam Mollie za rękę i zaczęłam szybko iść do domu.
-Katie, proszę, zwolnij, zatrzymaj się, wróć i przeproś! -powtarzała błagalnym tonem dziewczynka, jednak ignorowałam to, wciąż idąc szybkim krokiem do domu i ciągnąc ją za sobą. W czasie drogi usłyszałam dźwięk smsa jednak nie miałam ochoty go odczytywać. Gdy wróciłyśmy, Mollie pobiegła do swojego pokoju, jak mniemam płacząc. Nie miałam zamiaru jej pocieszać, gówniara się powinna nauczyć, że nie wolno rozmawiać, a przede wszystkim chodzić nigdzie z obcymi.
Opadłam bezwiędnie na łóżko, zmęczona tym wszystkim i wtedy postanowiłam przeczytać co takiego napisał mi ten kretyn.
"Naprawdę myślałaś, że mogłem skrzydzić tego cukiereczka? Jesteś żałosna. Myślałem, że jesteś inna, że nie słuchasz tych wszystkich plotek, że masz dobre serce i zanim zaczniesz oceniać ludzi, spróbujesz ich poznać. Myliłem się. Jesteś taką samą szmatą jak te wszystkie, którymi powinno wycierać się w szkole podłogę. Pani z bogatym wnętrzem? Ha, dobre sobie. Pustak, powierzchowne gówno. " -Czytając jego słowa na początku prychnęłam, myśląc o tym, jak z każdą taką szmatą się pierdolił i wtedy mu to nie przeszkadzało. Później o tym, że podobno słucham plotek, bo przecież nie wtystarczy mi sytuacja jaka miała miejsce w klasie i to jak się w stosunku do mnie zachował- by mieć już o nim wyrobione zdanie. A na końcu pomyślałam o jego ostatnich słowach. Zrobiło mi się tak przykro, że po prostu wtuliłam twarz w poduszkę i zaczęłam płakać. Tego dnia już wiedziałam, jak się ta przykrość skończy. I znów będę musiała chodzić w bluzkach z długim rękawem. Nienawidzę ludzi. A ludzie nienawidzą takie gówno jak ja. Dlaczego nie mogę być szczęśliwa? Z tą myślą i miolionami innych miałam uporać się dzisiejszej nocy. Poszłam na górę do swojego pokoju i pierwsze miejsce gdzie się skierowałam to łazienka i moja kosmetyczka. Zaraz cały ból wypłynie. Jeszcze tylko chwilę.
_____________________________
Dziękuję ślicznie za komentarze i jak zwykle przepraszam za długość ale naprawdę nie mam czasu na pisanie czegoś głębszego, dłuższego i sensowniejszego!
WOW.!!! świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że ten rozdział utrzymał poziom poprzedniego, choć pod koniec wkradł ci się mały chaos i dialogi, zamiast zaczynać się od nowych akapitów, zlały się w jednym bloku tekstu. Mimo to jestem pod wrażeniem :)
OdpowiedzUsuńŚwietny :D Czekam na szybki next :P
OdpowiedzUsuń~ Ana
Twoje zgłoszenie zostało przyjęte :)
OdpowiedzUsuńNiesety mam problem z grafiką, więc jeśli zależy Ci na obrazku podeślij link w zakładce Zgłoszenia.
Pozdrawiam, http://ludzie-pisma.blogspot.com/